Ponieważ Chrystus umarł za wszystkich, uczy Kościół, zbawieni mogą być także ci, którzy Go nie znają i nie przyjęli chrztu, ale szczerze szukają Boga i usiłują pełnić Jego wolę. 2 . Zanurzenie w wodzie oznacza, że przyjmujący chrzest zostaje z Chrystusem pogrzebany ; wynurzanie, że wraz z Chrystusem zmartwychwstaje do nowego
W niedzielę 27 listopada rozpoczynamy Adwent – radosny czas oczekiwania na przyjście Jezusa Chrystusa. Jest to zarazem początek Roku Liturgicznego. Już od najbliższego poniedziałku 28 listopada rozpoczynamy tegoroczne Roraty, na które serdecznie zapraszamy nie tylko dzieci, ale i całe rodziny. W naszej parafii Msze Święte Roratnie
Nigdy nie wierzyłam w Boga. Kiedyś nawet bardzo się starałam uwierzyć, zazdrościłam moim koleżankom w podstawówce ich wiary. Dumnie nosiły na palcach obrączki Rycerstwa Maryi, gorliwie modliły się w czasie mszy, chodziły na spotkania. Raz nawet pojechałam na „wakacje z Bogiem”. Ten wyjazd do Kamienicy Królewskiej wspominam koszmarnie. Czułam się jak kwiatek przy kożuchu, jak piąte koło u wozu, jak czarna owca, która mimo najszczerszych chęci nie potrafi uwierzyć. Mój ojciec jest zadeklarowanym ateistą. Pamiętam, kiedy jako dziecko pytałam go o to, co stanie się z nami po śmierci mówił: „nic”. Nigdy nie widziałam, żeby moja mama się modliła, do kościoła przychodziła tylko na uroczystości jako gość. Zostałam ochrzczona, przyjęłam komunię i bierzmowanie, bo wszyscy przyjmowali. Skoro nie byliśmy innego wyznania, to znaczy, że byliśmy katolikami – tak się przyjęło. To nic, że nikt w mojej rodzinie nie chodził do kościoła, nie przyjmowaliśmy kolędy, nie modliliśmy się. Katolicy. Taki worek, w który upchnięci byli również niewierzący. I przyszedł moment, w którym zapragnęłam z tego worka wyjść i zacząć normalnie oddychać. Bez presji społecznej, bez „powinnam”, bez „wypada”. Dojrzałam do tego, by powiedzieć głośno – NIE WIERZĘ W BOGA. Ale po kolei… Pierwszy raz spróbowałam się zbuntować w pierwszej klasie liceum. Na lekcję religii przyszedł ksiądz, który po wejściu do klasy zadał nam pytanie: „czy wierzycie w horoskopy?”. Zgłosiło się nas kilkanaście osób. Ksiądz wpadł w furię. Zaczął nas wyzywać od pomiotów szatana, spadł na nas grad obelg i inwektyw. Wyszłam. I powiedziałam, że nie wrócę. Nie wróciłam. Lata 90-te to był czas, w którym nie było to popularne, ale nie interesowało mnie to. Nie chciałam w tym uczestniczyć, więc tak się stało. To nie był jednak koniec moich relacji z kościołem. W 2003 roku, w wieku 23, lat wzięłam z moim obecnym mężem ślub kościelny. On również nie chodził na religię w technikum, miał podobne stosunki z kościołem jak ja, ale mimo wszystko zdecydowaliśmy się na ślub konkordatowy. Dlaczego? Nie wiem. Może dla białej sukni, kwiatków i Ave Maria? Było pięknie, doniośle, magicznie… Dziś nie zdecydowałabym się na taki ślub. Dziś byłby to ślub cywilny, być może na jakiejś pięknej plaży albo w ogrodzie. Już wtedy miałam poczucie, że przysięgam człowiekowi, z którym chcę spędzić życie, mężowi, a nie Bogu, w którego nie wierzę. Igora ochrzciliśmy, kiedy miał kilka miesięcy. Tak się robiło. Formalnie byliśmy przecież katolikami, więc „wypadało” go ochrzcić. Podobnie było z Olivierem, choć tu ociągałam się już i pamiętam, że przyjął chrzest, gdy był dość duży – na pewno już chodził. Żałuję. Nie powinnam była tego robić. Olivier kategorycznie odmówił uczestnictwa w zajęciach religii po drugim spotkaniu z katechetką w przedszkolu. Powiedział, że nie i koniec. Nie zmuszałam go, szczególnie, że już wtedy dość wyraźnie widziałam jak daleko jestem od kościoła. Po pierwszym spotkaniu w sprawie komunii Igora nasz najstarszy syn sam zdecydował, że nie chce w tym brać udziału. Zrezygnował też z chodzenia na religię. Dziś myślę, że było to naturalną konsekwencją tego, że wychowują się w domu, w którym wszyscy są ateistami. Religię katolicką traktujemy jako jedną z wielu. Mamy znajomych i przyjaciół różnych wyznań, na całym świecie – protestantów, prawosławnych, muzułmanów, buddystów. Szanujemy ich wiarę. Podobnie jak szanujemy wiarę katolicką. Szanuję ludzi wierzących, w co by tam nie wierzyli, ale pod warunkiem, że ich wiara jest prawdziwa, a nie na pokaz. Dla tych, którzy rzeczywiście żyją zgodnie z zasadami wyznawanej religii i miłości do bliźniego. Niestety znam wiele osób, które deklarują prawdziwą wiarę, a swoim postępowaniem, postawą, stosunkiem do ludzi przeczą jej podstawowym założeniom. Brzydzę się taką obłudą. Powiedzenie „modli się pod figurą, a diabła ma za skórą” bardzo dobrze określa tych, którzy są złymi ludźmi, a pod przykrywką gorliwej wiary potrafią krzywdzić innych, są obojętni na drugiego człowieka, żyją w kłamstwie, braku poszanowania i tolerancji, zaślepieni doktryną. Zawsze przeszkadzało mi w kościele to, że było tam tak smutno. Ludzie zawodzili żałośnie, było ciemno, zimno, nieprzyjaźnie, księża wywyższali się i traktowali ludzi z góry. Z podziwem patrzyłam na baptystów, którzy z radością tańczyli i śpiewali, jakby byli na imprezie u swojego Pana. Kiedy już jako dorosła osoba zaczęłam orientować się, ile w tej instytucji zła, przestępstw tuszowanych latami, pedofilii, w jaki sposób kościół próbuje mieszać się w politykę, jak korzysta z pieniędzy, które odprowadzamy do budżetu w postaci podatków, jak tragiczny w skutkach jest celibat, który, dla pieniędzy, ingeruje w naturalne i podstawowe potrzeby człowieka, jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że nie chcę być tego uczestnikiem – ani biernym, ani tym bardziej czynnym. Niektórzy powiedzą, że przecież kościół to nie Bóg, że można wierzyć, a jednocześnie nie akceptować doktryny kościoła i postępowania kleru. Być może. Jeśli się jednak nigdy nie wierzyło, a religia jawi się jako mit, coś, co ludzie wymyślili, by móc zawierzyć jakieś sile wyższej to, na co nie mają wpływu, to postępowanie kościoła bulwersuje jeszcze mocniej. Do tego stopnia, że człowiek nie ma ochoty mieć z nim nic wspólnego. Czy bałam się o dzieci, kiedy zrezygnowaliśmy z religii w szkole, tego, że będą wyśmiewane czy prześladowane? Ani trochę. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i poruszyłabym wszelkie instytucje, by na to nie pozwolić. Kiedy Igor był w drugiej klasie, przyszedł któregoś dnia do domu (wtedy chodził jeszcze na religię) i powiedział, że ksiądz bił dzieci w czasie lekcji. Ciągnął za uszy, robił „kokosy” na głowie, wyrzucał piórniki do śmietnika. Zagotowałam się. Najpierw zadzwoniłam do wychowawczyni. Następnego dnia udało jej się ustalić, że nasz syn mówił prawdę, ale dzieci bały się o tym powiedzieć. Jakie szczęście, że on się nie bał! Jacek pojechał do szkoły porozmawiać z dyrekcją. Kilka dni później ksiądz przestał być pracownikiem szkoły – po wezwaniu przez Radę Rodziców zrezygnował sam. Nadal jednak jest proboszczem w parafii. Nie będę powtarzać plotek, choć wiem, że są prawdziwe, ale to żaden autorytet dla kogokolwiek. Trzy lata temu podjęłam decyzję o całkowitym odcięciu się od kościoła. Żadnych mszy, święcenia jajek, żegnania się w trakcie zwiedzania katedry czy wizyty na cmentarzu, żadnych „szczęść Boże” na widok księdza i innych gestów i zwrotów, którymi zostaliśmy zindoktrynowani jako dzieci. Dlaczego zatem obchodzę święta? Bo to element tradycji. Nie ma dla mnie nic wspólnego z wiarą. Śmieszy mnie wręcz jak wierzący oburzają się na to. Sami obchodzą święta nie tak jak stanowi o tym ich religia, tylko tak, jak się tradycyjnie przyjęło. Nie skromnie, tylko z obżarstwem, alkoholem, choinką i oglądaniem Kevina. Z Mikołajem i prezentami. A w Wielkanoc z zającem, żurkiem i śmigusem dyngusem. To nie są katolickie obchody. Dla mnie mogłyby być każdego innego dnia w roku, a świętuję, bo jest to nasza, polska tradycja. Nie czuwam, nie chodzę na pasterkę, nie uczestniczę w mszach, nie przyjmuję kolędy, nie święcę pokarmów, nie czytam Pisma Świętego, pod obrus kładę łuski karpia na szczęście. Kupuję tonę prezentów, jeśli mam za co i jem pyszności. Żurek i bigos nie są elementem świętowania zmartwychwstania moi Drodzy. Ot i cała tajemnica świąt u niewierzących. Potrzeba mi było wielu lat, żeby w kraju, który jest współrządzony (albo i rządzony) przez kościół powiedzieć „nie wierzę”. Żeby być osobą publiczną, która powie „nie wierzę”. To nadal wielkie tabu, choć wiem, że jest nas – niewierzących – coraz więcej. Piszecie do mnie w listach, że czujecie podobnie, ale brak Wam odwagi. Bo co powie teściowa, co powie ksiądz, co powiedzą rodzice kolegów ze szkoły. A my proszę Państwa żyjemy dla siebie. Nie dla innych. I nie po to, by spełniać czyjeś oczekiwania. Z racji tego, jak zostaliśmy wychowani, tak często robimy jeszcze to, co „wypada”, nawet jeśli kłóci się to z tym, co czujemy i w co naprawdę wierzymy. Mam nadzieję, że nasze dzieci już nie będą miały tego kagańca. Jeśli będą chciały w coś wierzyć, to dlatego, że to poczują, a nie dlatego, że ktoś coś na nich wymógł, do czegoś je zmusił, przystosował. Staram się być dobrym człowiekiem. Dobrym, nie znaczy uległym i bezrefleksyjnym. Nauka bezspornie udowadnia to w jaki sposób powstało życie i świat, który znamy i bynajmniej nie trwało to 7 dni. Nauki kościoła są dla mnie zwykłymi mitami, bajkami, fikcją literacką, nie są poparte żadnymi dowodami, argumentami, niczym na czym można się oprzeć. To, co zawiera Biblia, to czego naucza kościół zaprzecza racjonalnej wiedzy o człowieku i świecie. Teologia nie jest nauką. Jako racjonalistka nie umiałam, nie umiem i nie będę umiała uwierzyć w istnienie żadnego boga (wcześniej Bóg pisałam wielką literą, z szacunku do moich prawdziwie wierzących czytelników). Nie lubię, gdy ktoś próbuje mnie nawracać, bo wiara nie jest dla mnie czymś do czego można kogoś przekonać. Przekonać można kogoś do faktów, a religia nie jest faktem. Jest oparta na domysłach, przekazie (podobnie jak legendy czy mity), katechezie (czyli nauczaniu wiary) i zaprzeczaniu rzeczywistości. Rozumiem, że ludziom jest łatwiej wierzyć, że jest ktoś/ coś, kto/co ma moc sprawczą, jest siłą wyższą, pomaga, prowadzi, można się do niego zwrócić. Zawsze tak było. Swoich bogów miały plemiona, mieli starożytni Grecy i Rzymianie, ale ich bogowie są dla nas dziś bohaterami bajek – lektur szkolnych. I Bóg katolicki tak samo kiedyś będzie takim właśnie baśniowym bohaterem naszej epoki. Już pokolenie naszych dzieci raczej nie będzie chciało kontynuować tego kultu. Teraz żyję w zgodzie ze sobą. Ze swoimi przekonaniami, z tym co myślę i czuję. Pomagam innym, całe dorosłe życie jestem żoną jednego męża, matką trójki dzieci. Żyję uczciwie w stosunku do siebie i ludzi. Nie namawiam nikogo do odejścia od wiary. Namawiam do tego, by nie być hipokrytą i nie żyć w zakłamaniu. By być w porządku wobec siebie i innych. By kochać bliźniego, jak siebie samego. By szanować innych bez względu na to, w co wierzą, jeśli nikogo nie krzywdzą. Tyle ode mnie. Peace & Love Anna Jaworska – MumMe
Рсፎሚሖбряዙа аг
Իփեче ехаζоνዪտ
Υγεψеχጸմ ифебի
Εтабըсеሉէз ሡгуж
Ξሺጵω ժеμатθգቬ
Νирኧв прυη
መኹւе жθհутв ጢтэхιφуցω дитሸну
Osoba niewierząca nie wypowiada słów sprzecznych z jej sumieniem, a więc nie powtarza za partnerem formuły "tak mi dopomóż Bóg". Ślub jednostronny może być też krótką ceremonią, a
Czy wierzący katolik może zawrzeć małżeństwo w kościele z osobą innej wiary lub niewierzącą? Od czego to zależy? Jakie warunki muszą spełnić? Jak przebiegają procedury? Jak wyglądać będzie sama ceremonia ślubu?Co to jest małżeństwo mieszane?Małżeństwo mieszane to takie, w którym jedna strona jest ochrzczonym praktykującym katolikiem, a druga nie. Może to być osoba w ogóle nieochrzczona (także wyznająca inną, niechrześcijańską religię); osoba ochrzczona poza Kościołem katolickim (w innej wspólnocie chrześcijańskiej – na przykład prawosławna lub protestant); osoba, która formalnym aktem odstąpiła od Kościoła katolickiego; osoba, która wprawdzie nie odstąpiła od Kościoła formalnym aktem, ale deklaruje się jako niewierząca; osoba notorycznie takie dla strony katolickiej ma jednocześnie charakter prawny jak i sakramentalny, duchowy. Dla strony niekatolickiej pozostaje przede wszystkim aktem prawnym (choć nie zawsze w świetle prawa państwowego, ale to zupełnie osobne zagadnienie). Choć oczywiście nie wyklucza się jakiegoś duchowego jego wymiaru, wedle rozumienia strony niekatolickiej, o którym jednak nie jesteśmy kompetentni w żaden sposób orzekać. Dla obu natomiast ma niezbywalny charakter moralny, pociągający za sobą konkretne któraś ze stron zawarła uprzednio ślub kościelny, to może wstąpić w nowy związek małżeński tylko po przedłożeniu autentycznego i prawomocnego wyroku sądu kościelnego, orzekającego nieważność pierwszego Kościoła wobec małżeństw mieszanychKościół z zasady niechętnie jest nastawiony do małżeństw mieszanych, co znajduje swój wyraz w Kodeksie prawa kanonicznego, który różnicę wiary wymienia jako jedną z przeszkód zrywających, czyli uniemożliwiających zawarcie ważnego małżeństwa (por. KPK kan. 1086). Tudzież zabraniając zawierania takich małżeństw „bez wyraźnego zezwolenia kompetentnej władzy” (por. KPK kan. 1124).Niechęć Kościoła wobec małżeństw mieszanych nie wynika ze złośliwości. Motywacją jest przekonanie o tym, że małżeństwo (w ogóle) ma być i powinno być możliwie doskonałą jednością dwojga ludzi, którzy je narzeczeni, którzy pragną zawrzeć małżeństwo mieszane, już na wstępie różnią się w sprawach najbardziej istotnych, co w przyszłości może powodować między nimi konflikty. Zwłaszcza, kiedy minie już pierwsze zaangażowanie emocjonalne i przyjdzie im mierzyć się z realiami wspólnego drugie, z oczywistych względów, Kościół uważa wiarę za wartość pierwszorzędną, jako że od niej zależy życie wieczne człowieka. A zatem ją przede wszystkim uważa za swój obowiązek zabezpieczyć i jej bronić u swojego ochrzczonego dziecka, które zawierając małżeństwo mieszane, naraża się na realne trudności w wytrwaniu w wierze i jej praktykowaniu, tudzież przekazaniu jej ewentualnemu znaczy, że małżeństwo z niekatolikiem jest niemożliwe?Nie. Inaczej w ogóle byśmy o tym nie mówili. Kościół z zasady (i w oparciu o wielowiekowe doświadczenie) niechętny małżeństwom mieszanym, nie wyklucza jednak bezwzględnie możliwości zawarcia go. Uznaje bowiem naturalne prawo każdego człowieka do wyboru partnera w przyszłym też, jeżeli przyszli małżonkowie są świadomi czekających ich trudności i ich konsekwencji, oraz istnieją poważne, proporcjonalne racje przemawiające za udzieleniem zgody na takie małżeństwo, Kościół jej udziela (w formie dyspensy lub zezwolenia).Za poważną i proporcjonalną rację przemawiającą za udzieleniem zgody uważa się przede wszystkim sytuację, w której strona katolicka jest na tyle jednoznacznie zdecydowana zawrzeć związek małżeński z niekatolikiem, że w przypadku odmowy gotowa jest żyć w konkubinacie lub związku cywilnym. Ponieważ pierwszym prawem Kościoła jest zbawienie dusz, toteż dla uniknięcia takiego duchowego niebezpieczeństwa, udziela się w takich wypadkach zgody, o ile spełnione zostaną pewne istotne je omówimy, należy zauważyć, że wszystko to odnosi się do sytuacji, w której rzeczywiście jedna ze stron jest osobą faktycznie wierzącą i praktykującą, a nie tylko „katolikiem z nazwy”. W przeciwnym wypadku wszystko od początku ma charakter farsy i skutkuje zawarciem małżeństwa, które może i będzie ważne, ale z pewnością zawarte niegodziwie pod względem moralnym i uzyskać zgodę na zawarcie małżeństwa mieszanego?W toku przygotowań do zawarcia małżeństwa strona katolicka składa pisemnie rękojmię, czyli zobowiązujące oświadczenie, iż (nawet biorąc pod uwagę prawo strony niekatolickiej do poszanowania jej sumienia i dyktowaną przez prawo naturalne tolerancję wzajemnych przekonań):– zachowa własną wiarę,– usunie zagrożenia w jej praktykowaniu,– uczyni wszystko, co w jej mocy, by całe potomstwo zostało ochrzczone i wychowane w wierze prowadzący parę w przygotowaniach do zawarcia małżeństwa ma obowiązek zadbać o to, by narzeczeni zdali sobie sprawę, iż harmonia ich małżeńskiego współżycia będzie poważnie zagrożona przez zachodzące między nimi różnice – zarówno co do samej wiary, jak i co do oceny moralnej wielu istotnych spraw. Jego obowiązkiem jest także uświadomić ich, że mogą zaistnieć między nimi na tym tle sytuacje konfliktowe, w których żadne nie będzie chciało ustąpić, a strona katolicka pozostanie zobowiązana, by mimo tolerancji wobec poglądów współmałżonka i pragnienia zachowania zgody, nie dopuścić do tego, co w świetle wiary narusza prawo Boże i jest duszpasterz winien pouczyć obie strony o istotnych celach i przymiotach małżeństwa: jego jedności, czyli wyłączności i nierozerwalności. Stronę katolicką należy także pouczyć o sakramentalności małżeństwa. Tylko ją, gdyż tylko dla niej zawarte małżeństwo będzie miało charakter strona niekatolicka składa jakieś zobowiązania?To zależy, z kim konkretnie mamy do czynienia. Jeśli strona niekatolicka jest osobą należącą do innego wyznania chrześcijańskiego, to wystarczy, że zostanie poinformowana i poświadczy przyjęcie do wiadomości zobowiązań strony nieco ma się rzecz z osobami, które były ochrzczone w Kościele katolickim, ale deklarują się jako niewierzący lub ateiści; osobami, które formalnie odstąpiły od Kościoła katolickiego; osobami, które nie formalnie, ale praktycznie i publicznie odstąpiły od Kościoła, tak że fakt ich odstępstwa jest publicznie znany; osobami, które trwają notorycznie w karach kościelnych oraz z osobami, które ostentacyjnie nie praktykują wiary, choć być może deklarują się jako wierzące. W ich przypadku wymagane jest również złożenie pisemnego zobowiązania, że nie będą przeszkadzały katolickiemu współmałżonkowi w wyznawaniu wiary, wypełnianiu praktyk religijnych oraz w ochrzczeniu i wychowaniu całego potomstwa w Kościele ta wynika z dość logicznego przekonania, że w wypadku osoby, która porzuciła wiarę i jej praktykowaniu lub wprost odstąpiła od Kościoła, niebezpieczeństwo naruszania prawa Bożego jest większe, niż u kogoś, kto nie sprzeniewierzył się uprzednio akceptowanym przekonaniom, i u kogo można w tym względzie słusznie domniemywać istnienie dobrej niekatolicką należy zachęcić do wzięcia udziału wraz z przyszłym katolickim współmałżonkiem w tzw. naukach przedmałżeńskich. Choćby w tym celu, by mogła lepiej poznać i zrozumieć wartości osoby, z którą pragnie się związać. Nie należy jednak jej do tego gdy któraś ze stron odmówi złożenia zobowiązań?W normalnym toku przygotowań obydwie strony podpisują przyrzeczenia i/lub oświadczania w trzech egzemplarzach, z których jeden załącza się do protokołu przedślubnego, drugi wysyła do kurii diecezjalnej z prośbą o zgodę na małżeństwo mieszane, a trzeci przekazuje się stronom (katolickiej – jej zobowiązania; niekatolickiej jej zobowiązania lub oświadczenie).Jeśli strona katolicka odmawia złożenia zobowiązań, oznacza to praktycznie koniec starań o zgodę na zawarcie małżeństwa mieszanego. Jeśli strona niekatolicka odmawia złożenia podpisu pod oświadczeniem o przyjęciu do wiadomości zobowiązań strony katolickiej, to duszpasterz sam może poświadczyć, że została ona z nimi zaznajomiona. Ma jednak obowiązek odnotować w prośbie o zgodę na zawarcie małżeństwa ową strona niekatolicka, zaznajomiwszy się ze zobowiązaniami przyszłego katolickiego współmałżonka, wyraźnie oświadcza, że będzie świadomie przeciwdziałać ich realizacji, duszpasterz ma ze spokojem wyjaśnić jej, że nie można w ten sposób wystawiać dopiero zawiązującego się związku małżeńskiego na sytuację konfliktową. Jeśli i to pouczenie nie odniesie skutku, duszpasterz, zbadawszy dokładnie powody takiego stanowiska strony niekatolickiej, za pośrednictwem ordynariusza przedstawia sprawę do rozstrzygnięcia Sekretariatowi Prymasa Polski. Ten z kolei sprawy o wyjątkowo trudnym charakterze przekazuje watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny zauważyć na marginesie, że udzielanie dyspens i zwolnień nie jest tylko aktem prawnym, ale także okazaniem przez Kościół zaufania przyszłym współmałżonkom i wyrazem życzliwości wobec nich i ich związku, mimo dostrzegania realnych trudności, jakie mogą napotkać na swojej to wszystko załatwia?Jak można wywnioskować ze wszystkiego, co już zostało powiedziane, całością procedur zajmuje się duszpasterz. To on pisze prośbę o dyspensę lub zezwolenie na zawarcie małżeństwa mieszanego, adresowaną do ordynariusza miejsca jednej ze stron. W prośbie tej zawiera dane personalne narzeczonych, słuszny powód do udzielenia zgody na ich małżeństwo, ewentualnie nazwę wspólnoty religijnej strony niekatolickiej, a także krótką charakterystykę religijności lub światopoglądu obu piśmie tym duszpasterz ma także w razie czego ująć (o ile się pojawiły) trudności w ustaleniu faktu chrztu, stwierdzeniu stanu wolnego lub złożeniu rękojmi/oświadczeń u którejkolwiek ze stron. Do tej prośby dołącza się wspomniane już uprzednio podpisane egzemplarze rękojmi/oświadczeń. W osobnym piśmie duszpasterz przedstawia w razie potrzeby inne przeszkody kanoniczne, jeśli takie wynikły w toku badania wygląda sam ślub?Co do zasady małżeństwo mieszane powinno zostać zawarte według właściwej formy kanonicznej (czyli odpowiedniego obrzędu przewidzianego w katolickim rytuale zawierania małżeństwa), jednak poza mszą świętą. Jeśli strona katolicka pragnie, aby zawarcie małżeństwa dokonało się podczas mszy, musi zwrócić się o to z osobną prośbą do ordynariusza (także przez pośrednictwo duszpasterza).Strona niekatolicka (jeśli nie jest chrześcijaninem) nie wykonuje gestów religijnych, nie odpowiadana na wezwania liturgiczne i nie włącza się w modlitwy. Nie przyjmuje oczywiście również Komunii Świętej, a przysięgi małżeńskiej nie kończy formułą „Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci”.W celebracji może uczestniczyć kapłan, diakon lub minister (posługujący) niekatolicki, ale nie spełnia on żadnych funkcji w toku akcji liturgicznej. Niedopuszczalne jest także, aby każda ze stron wykonywała swój obrzęd, ani też by po obrzędzie katolickim (lub przed nim) miał miejsce inny obrzęd religijny dla wyrażenia (lub odnowienia) zgody przypadku naprawdę uzasadnionych trudności ordynariusz strony katolickiej może dyspensować ją od obowiązku zachowania formy kanonicznej zawarcia małżeństwa na rzecz jakiejś innej publicznej formy jego zawarcia. Może to być zawarcie małżeństwa we wspólnocie strony niekatolickiej, w urzędzie stanu cywilnego, a nawet „w gronie rodzinnym w formie religijnej, pod warunkiem, że rzecz dokona się w obecności świadków, którzy będą mogli publicznie poświadczyć o fakcie zawarcia małżeństwa”. Są to jednak wypadki bardzo rzadkie.
Są to książki, które klienci wybierali przy okazji zakupu „Wierzę w Kościół. Katechizm dla klasy 6 szkoły podstawowej” autorstwa Jan Szpet, Danuta Jackowiak. Przyjmujemy Pana Jezusa. Karty pracy dla klasy 3 szkoły podstawowej, książka wydana w 2013 roku. Karty pracy są materiałem stanowiącym obudowę podręcznika.
Autor Wiadomość Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47Posty: 12979 mazli napisał(a):Dlatego właśnie tak niełatwo wytrwać w wierze. Dzisiejsze czasy mają z nic wartości takie jak choćby cnota czy uczciwość. Dzisiejszego "światłego" człowieka śmieszą takie "atrybuty". Zarzuca się katolikom "lenistwo". Myślę, iż właśnie wiara determinuje nas do wysiłku. Źle pojmowana jest wolność. Dla obecnego "wolnego" człowieka termin ten oznacza, iż możemy postępową w życiu jak chcemy nie pozbywając się złych przyzwyczajeń. W rozumowaniu osób wierzących wolność polega na powstrzymywaniem się od pokus, nałogów. Alkoholik twierdzi, że pije bo jest "wolny". Nie, jest on więźniem własnej mi się, że niewłaściwe rozumienie wolności (w tym też tolerancji) jest przyczyną, iż Kościół cieszy się mniejszą "popularnością", a nawet (co wiem z własnego doświadczenia) znajduje się pod stałym obstrzałem. Obawiam się że niestety masz dużo racji. Świat oferuje wiele przyjemności, łatwych zysków, ale na dobrą sprawę nieraz już w skrajnych wypadkach, człowiek się w tym gubi i rani przy okazji innych. Z drugiej strony wina jest w nas, przywykliśmy do myślenia że skoro to kraj samych katolików, to właściwie formalnością jest katecheza dla dziecka, które potem będzie posłusznie wierzyć. Podczas gdy w swej wolności wielu wybiera coś innego, bo to co widzą ich nie przekonuje. I ja się nie dziwie, Autorka prezentuje dość powszechne wątpliwości. Niestety ale dla znacznej cześci młodzieży (co wynika z mojego doświadczenia) potrzebna jest nowa ewangelizacja, o ile w ogóle dadzą sobie coś powiedzieć. Wina jest w wychowaniu, wina jest w tym że nie słucha się nieraz tego co młodzi ludzie mówią, w tym że dajemy sami takie świadectwo jakie dajemy. Mamy problem gdy przychodzi do wszelkich ankiet o duchowości tego narodu, bo okazuje się że są niewiele warte, nie oceniają rzeczywistości, ale raczej utrwaloną tradycje, przyzwyczajenie (wszystkich prawie się chrzci, wszyscy przystępują do bierzmowania itd.). _________________Pozdrawiam WIST Cz paź 15, 2009 13:10 Zaczarowana Dołączył(a): Pn paź 12, 2009 10:43Posty: 4 Re: Nie wierzę w kościół... Reguly co rozumiesz przez "każdy wybiera taki Kościół na jaki go stać"? Cz paź 15, 2009 16:20 Reguly Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 17:38Posty: 291 Re: Nie wierzę w kościół... Zaczarowana napisał(a):Reguly co rozumiesz przez "każdy wybiera taki Kościół na jaki go stać"? Sama sobie prosze sprobuj na to odpowiedziec... _________________Świętowit widzi więcej bo ma cztery twarze... Pt paź 16, 2009 10:46 maraskin zbanowany na stałe Dołączył(a): Pt sie 21, 2009 5:16Posty: 637Lokalizacja: Toruń Co mnie smuci to to że przez incydenty Krk ludzie odwracając się od tej instytucji ,odwracają się także od Boga. A nie powinnaś łączyć tych dwóch elementów. Ja miałem podobne uwagi co do Kościoła rzymskiego i zacząłem szukać Boga w Piśmie. Po przeczytaniu połowy Pisma, znalazłem dowody na moje wątpliwości, które niestety ale były słuszne, w moim odczuciu i wielu innych osób na Świecie. A tej prawdy nie chciałbym ponownie wyjawniać z uwagi na katolicki charakter tego forum. Natomiast mogę Ci powiedzieć że prędzej czy później zawsze prawda zwycięży u ludzi którzy szukają Boga . _________________Nicea 325, początek końca... Pt paź 16, 2009 17:46 nieja zbanowany na stałe Dołączył(a): Pn cze 22, 2009 11:19Posty: 230 Zaczarowana, sama odkryłaś prawdziwą naturę Kościoła. Ja znam jeszcze gorszą, ale nie chcę cię dołować. Opieraj się na własnym rozumie - to jedyna słuszna droga. Co do życia przed ślubem, to małżeństwo, niekoniecznie kościelne, jest pewną gwarancją prawdziwych intencji obojga. Jest pewnym poświęceniem, inwestycją, którą należy pokonać. Jakąś dodatkową gwarancją ze strony partnerów. Pt paź 16, 2009 23:57 WIST Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47Posty: 12979 nieja napisał(a):Zaczarowana, sama odkryłaś prawdziwą naturę Kościoła. Co po niektórzy tutaj pokazali że umieją rozdzielić czyny jednostki, od zdania ogółu/grupy. Niestety nie wszyscy, co jest dla mnie dowodem że nienawiść do Kościoła przykrywa zdolność rozsądnego rozumowania. Taki paradoks, mówię o używaniu rozumu, a sam kieruje się czystą niechęcią. _________________Pozdrawiam WIST So paź 17, 2009 0:14 Reguly Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 17:38Posty: 291 Dotrzec (sprobowa zblizyc sie do Boga Najwyzszego) mozna na wiele sposobow, przy czym sposob najlepszy dla jednego (jako, ze ludzie sa rozni) wcale nie musi byc taki dla drugiego... _________________Świętowit widzi więcej bo ma cztery twarze... So paź 17, 2009 8:15 ziele_force Dołączył(a): Cz maja 21, 2009 8:36Posty: 366 Cytuj:Co po niektórzy tutaj pokazali że umieją rozdzielić czyny jednostki, od zdania ogółu/grupy. Niestety nie wszyscy, co jest dla mnie dowodem że nienawiść do Kościoła przykrywa zdolność rozsądnego rozumowania. Taki paradoks, mówię o używaniu rozumu, a sam kieruje się czystą niechęcią. Coś jak Jezus nienawidzący faryzeuszy, lubujący się w celnikach i nierządnicach So paź 17, 2009 15:25 WIST Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47Posty: 12979 ziele_force napisał(a):Coś jak Jezus nienawidzący faryzeuszy, lubujący się w celnikach i nierządnicach Generalnie męczą mnie takie wypowiedzi. Nie wiem czy nie chcecie, czy nie potraficie napisać czegoś bardziej ambitnego. _________________Pozdrawiam WIST So paź 17, 2009 20:29 mazli Dołączył(a): So paź 03, 2009 7:47Posty: 1170 ziele_force napisał:Cytuj:Coś jak Jezus nienawidzący faryzeuszy, Ziele_force podaj proszę fragment, czy jakiś dowód, mówiąy, że Jezus kogokolwiek napisał:Cytuj:...lubujący się w celnikach i nierządnicach Cóż, Pismo mówi wyraźnie - "Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników." (Mt 9, 11-13) Chyba nie potrzeba głębszej analizy tego fragmentu. So paź 17, 2009 21:01 Reguly Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 17:38Posty: 291 Kiedys zadano mi takie o to pytanie (w ramach co prawda innego systemu wyznaniowego): Cytuj:dopuszczasz taką mozliwość żeby każdy jeden [...] wierzył "po swojemu"; sam dokonywał interpretacji wierzeń przodków ? Zawsze, kazdy wierzy po swojemu (rowniez w ramach monoteizmow, pomimo powszechnie przyjetego kanonu i dogmatyzmow)... To po pierwsze, a po drugie - wiara [...] nie zwalnia nas od myslenia i poszukiawania sposobu na mozliwe najlepsze (dla nas, danej osoby, w ramach wrodzonych lub/i nabytych predyspozycji) zblizenie sie do Boga... _________________Świętowit widzi więcej bo ma cztery twarze... Pt paź 23, 2009 10:19 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Ечуդε тαር
Οми иռአψቾкаρа υրερопуռ αсрէч
Լማժοպоփо եδехуφኘծи λотр ηепա
Уψ уктивсե
Твθ звուф ቻуλеሴоդеዜ еνоኸ
ሰфափዓнтա ևв
Tak trzydzieści lat temu powstał niniejszy tomik i został wydany pt. " W trosce o głębszą wiarę". Ponieważ zawiera esencję prawdy objawionej, może być z pożytkiem czytany także w naszym pokoleniu. ks. Edward Staniek. Części: 1. Wiara 2. Kościół i sakramenty 3. Boże przykazania 4. Modlitwa 5. Rzeczy ostateczne Dodatek:
Salvador Pie-Ninot Wierzyć w Kościół „Wierzę w święty Kościół powszechny" Seria Wyznanie wiary: nr 8 Jedność, Kielce 2004 Spis treści Przedmowa5 I.„WIERZYĆ W KOŚCIÓŁ" ZNACZY „WIERZYĆ W SPOSÓB KOŚCIELNY"9 II. „NAZWY" KOŚCIOŁA11 1. Wprowadzenie: wyraz „Kościół"11 2. „Nazwy" Kościoła12 III. KOŚCIÓŁ POWSTAŁY Z JEZUSA17 1. Od Jezusa z Nazaretu do Kościoła chrześcijańskiego17 2. Kościół apostolski, norma i fundament Kościoła wszystkich czasów22 a. Okres apostolski (lata 30-65)24 b. okres poapostolski (koniec I wieku -połowa II wieku)26 IV „STANY ŻYCIA" W KOŚCIELE31 1. Laikat: „Chrześcijanie świeccy. Kościół w świecie"31 2. Posługa święceń: „Na służbie braciom"33 3. Zycie konsekrowane: „Radykalne świadectwo rad ewangelicznych"35 V. „PRZYMIOTY" KOŚCIOŁA37 1. Kościół jeden38 a. Kościół: obraz jedności Boga Ojca, Syna i Ducha38 b. Pełna jedność katolicka: więzy wiary, sakramenty i komunia (KK 14)39 c. Stopnie jedności i przynależności do Kościoła (KK 13-17)40 2. Kościół święty41 a. Kościół nieskazitelnie święty41 b. Kościół potrzebujący oczyszczenia, odnowy i reformy42 3. Kościół powszechny (katolicki)43 a. Kościół powszechny i prawdziwy43 b. Katolickość Kościołów lokalnych44 4. Kościół apostolski46 a. Sukcesja służebna apostolskości46 b. Tradycja i sukcesja historyczna apostolskości46 c. Apostolskość i sukcesja Biskupa VI. KOŚCIÓŁ: DLACZEGO? WIARYGODNOŚĆ KOŚCIELNA55 1. „Miejsce" Kościoła w wierze55 2. Misterium Kościoła zamknięte w paradoksie58 3. Świadectwo, kościelny znak wiarygodności60 4. Czy możliwa jest eklezjologia „filozoficzna"?63 VII. DLACZEGO KOSCIOŁ? JEGO MISJA EWANGELIZACYJNA67 1. Misja ewangelizacyjna: cel i racja bytu Kościoła67 2. Misja ewangelizacyjna Kościoła: od Vaticanum II (1965) do „Novo millennio ineunte" (2000)69 3. Zakończenie: Wypłyń na głębię (Łk5,4; NMI Bibliografia73 Wykaz skrótów dokumentów kościelnych75 Przedmowa „Chrystus tak, Kościół nie”? „Religia tak, Bóg osobowy nie”? „Czy można wierzyć bez przynależności”? (G. Davis). „Żaden człowiek nie przetrwa bez instytucji” (P. L Berger). „Instytucja kościelna jest znakiem Ducha Chrystusowego, który zapewnia wierzącemu tożsamość, wszczepia go w Ciało Chrystusa i obdarza wolnością” (M. Kehl). „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (KK 1). „Kościół jest bardziej wiarygodny, jeśli daje świadectwo własnym życiem” (Synod 1985). Aktualne doświadczenie wiary chrześcijańskiej i Kościoła można by ogólnie scharakteryzować jako „przejście od Kościoła opierającego się na jednorodnej społeczności chrześcijańskiej i niemal tożsamego z nią - to znaczy Kościoła mas - do Kościoła złożonego z tych, którzy wbrew swemu środowisku otwarli się na opcję wiary osobowej, jasnej i świadomej” (tak mówił K Rahner już 30 lat temu). Skądinąd niedawne odkrycia i badania opinii publicznej wyraźnie dają do zrozumienia, że tak zwane „formalne instytucje społeczne”, jak na przykład państwo i jego organy, partie polityczne, związki zawodowe... - w przeciwieństwie do „nieformalnych” instytucji, takich jak nowe ruchy społeczne, stowarzyszenia wolontariatu itp. - nie cieszą się dobrą reputacją. Nic zatem dziwnego, że podobne zjawisko dotyka również Kościół, rozumiany całościowo. A wszystko to dokonuje się pomimo faktu, że wiek XX był w pełnym tego słowa znaczeniu „wiekiem Kościoła” za sprawą istotnego wkładu, jaki wniósł Sobór Watykański II, który skoncentrował się właśnie na nim. Oprócz tego trzeba pamiętać, że klasyczny paradoks ostatnich lat, wyrażający się w sloganie „Chrystus tak, Kościół nie”, przekształca się obecnie w nowy: „religia tak, Bóg osobowy nie”. Ponadto coraz bardziej wzrasta liczba ludzi, którzy deklarują się jako „chrześcijanie niepraktykujący” i utożsamiają się z hasłem zdobywającym coraz większą popularność: „Wierzyć bez przynależności” („Believing without belonging”, G. Davis), będącym owocem sekularyzacji naszego świata, pewnego powrotu „sacrum”, pluralizmu międzyreligijnego, narastającej marginalizacji religijności kościelnej, silnego dzisiaj indywidualizmu, które to zjawiska prowadzą do swego rodzaju „deinstytucjonalizacji” religii chrześcijańskiej. Głęboki kryzys przeżywają zwyczajne modele przekazywania wiary oraz wzrasta pewna nieufność wobec doświadczenia socjalizacji religijnej (parafii, szkoły, stowarzyszeń, ruchów), co w znaczący sposób prowadzi do kryzysu przynależności do Kościoła. Aby sprostać temu nowemu wyzwaniu, wielu współczesnych myślicieli proponuje rozmaite refleksje, które dostarczają istotnych elementów, pozwalających jak najpełniej odpowiedzieć na aktualną sytuację. Na przykład niektórzy uciekają się do podstawowej tezy współczesnej socjologii, twierdząc, że „nikt nie przetrwa bez instytucji” (P. L Berger). Inni usiłują dowartościować tak zwane „instytucje pośrednie” - małe grupy, wspólnoty, stowarzyszenia, nowe ruchy społeczne - bliższe konkretnej osobie i jej najbardziej doraźnym potrzebom. Widzą w nich jakby „sieci dające wolność”, to znaczy zwracają uwagę na znaczenie, jakie ma dla wiary pewna „instytucjonalizacja”, jeśli jest wiarygodna i sprzyja wzajemnej komunikacji. Z tego powodu współczesna eklezjologia, świadoma „paradoksu i tajemnicy, jaką jest Kościół” (H. de Lubac), zmierza do odzyskania kategorii „instytucji” na płaszczyźnie sakramentalnej, aby zrozumieć widzialność historyczną i prawną Kościoła, niezbędną, jeśli chce on uchodzić -choć nie bez dwuznaczności właściwych historii - za konkretną rzeczywistość, która „służy ożywiającemu go Duchowi Chrystusowemu” (KK 8). Próbuje się w miarę możności odczytywać na nowo na płaszczyźnie sakramentalnej instytucję kościelną jako wiarygodnego świadka „znaku Ducha Chrystusowego, który zapewnia wierzącemu tożsamość, wszczepia go w Ciało Chrystusa i obdarza wolnością” (M. Kehl). Niniejszy komentarz do artykułu Credo mówiącego o „wierze w Kościół” pragnie uwzględnić powyższe wyzwania, biorąc za punkt wyjścia przeświadczenie, że temat Kościoła domaga się pewnej decentralizacji, aby był on widziany nie tyle jako termin bądź przedmiot wiary, ile raczej jako sposób lub model wspólnotowo-sakramentalny, od którego wychodząc, wyznaje się, celebruje i poświadcza wiarę chrześcijańską. Dzięki temu „wierzyć w Kościół” odzyskuje na nowo znaczenie: „wierzyć w sposób kościelny”. I. „Wierzyć w kościół” znaczy „wierzyć w sposób kościelny” „Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie...”. Tak głosi trzeci artykuł Credo, czyli „Symbolu Apostolskiego”, znanego jako „krótsze” wyznanie wiary. Ta formuła, która sięga swymi korzeniami „Tradycji apostolskiej” (II-III w.) i która ugruntowała się głównie w Rzymie oraz na Zachodzie, jest najczęściej spotykana w Katechizmie. Charakteryzuje się użyciem słowa „wierzę” bez przyimka „w”2, który natomiast występuje na początku trzech artykułów wiary odnoszących się odpowiednio do Boga Ojca, do Jezusa Chrystusa i do Ducha Świętego. Św. Tomasz z Akwinu w jednej z pierwszych średniowiecznych syntez teologicznych uzasadniał tę formę gramatyczną Credo, wyjaśniając, że „jeśli używa się zwrotu «wierzyć w Kościół», to jego sens jest następujący: «Wierzę w Ducha Świętego, który uświęca Kościół». Podobnie wyraża się najnowszy Katechizm Kościoła Katolickiego (1992), który stwierdza: „W Symbolu Apostolskim wyznajemy wiarę w święty Kościoł (Credo... Ecclesiam), ale składnia łacińska używa tu innej formy niż w artykule odnoszącym się do wiary w Boga (Credo in Deum), by nie mieszać Boga i Jego dzieł, lecz by wyraźnie przypisać dobroci Bożej wszystkie dary, jakich udzielił swojemu Kościołowi” (KKK 750). W ten sposób Katechizm stosuje się do nauczania Soboru Watykańskiego II, które zasadza Kościół nie na nim samym, lecz na jego Boskim pochodzeniu, szczególnie na jego zależności od Ducha Chrystusa, ponieważ Kościół -zgodnie z wyrażeniem Ojców, przytoczonym przez tenże Katechizm - jest „miejscem, gdzie zakwita Duch” (KKK 749). Dlatego należałoby stwierdzić, że zwyczajna formuła „wierzyć w Kościół”, aby była poprawnie zrozumiana, zgodnie ze strukturą Credo, powinna być interpretowana jako wierzyć. Istotnie, w Credo Kościół nie jawi się jako jeden z przedmiotów trzech artykułów wiary -skoncentrowanych na Ojcu, Synu i Duchu Świętym -lecz jako sposób, kontekst i miejsce, w którym się wierzy, dzięki impulsowi tegoż Ducha. Dlatego pięciokrotnie powtarza się w „Tradycji apostolskiej” aklamację, która oddaje chwałę Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu w świętym Kościele”. Kościół we właściwym rozumieniu nie jest przedmiotem, terminem ani treścią wiary, lecz pewnym wymiarem wpisanym w wiarę. Zatem zwrot „wierzyć w Kościół” oznacza szczególny, sakramentalny sposób wyznawania wiary chrześcijańskiej, który można by ująć w wyrażeniu „wierzyć w sposób kościelny”. II. "NAZWY" KOŚCIOŁA 1. Wprowadzenie: wyraz „Kościół" Grecki wyraz ekklesia, od którego pochodzi łacińskie ecclesia, jest tłumaczeniem hebrajskiego określenia qahal, oznaczającego „zwołanie" lub „zebrane zgromadzenie". To wyrażenie zostało wprowadzone po raz pierwszy w VII w. przed Chr. za pomocą wymownej formuły: „dzień zgromadzenia" (Pwt 4,10; 9,10; 18,16), o którym mówi Mojżesz, przypominając moment, kiedy Bóg polecił mu zwołać lud na „zgromadzenie" (kościół) w celu zawarcia Przymierza Synajskiego. Wyrażenie to zostało użyte także w Nowym Testamencie, w wystąpieniu Szczepana, poprzedzającym jego męczeństwo (Dz 7,38), również w odniesieniu do „zgromadzenia" (kościoła) na Synaju. Mowa ta jest jednym z pierwszych świadectw użycia tego terminu na określenie nowej wspólnoty wyznawców Jezusa jako „kościoła", rozumianego w ciągłości z „kościołem" lub „zgromadzeniem" synajskim, stanowiącym moment powołania ludu wybranego. W pozostałych częściach Nowego Testamentu słowo „kościół" pojawia się raczej stopniowo: w Ewangeliach występuje bardzo rzadko (tylko w Mt 16,18; 18,17), natomiast w pozostałych księgach, zwłaszcza w Dziejach Apostolskich i listach Pawiowych, spotykamy je łącznie ponad sto razy. Już sam grecki wyraz ekklesia, jak tego dowodzi jego możliwe dwojakie tłumaczenie, ma sens czynny i znaczy wezwanie lub zwołanie oraz sens bierny, kiedy określa zebranie lub zwołane zgromadzenie. Obydwa te rozumienia są obecne u Ojców Kościoła. Rozróżniają oni między „Kościołem jako matką, która zwołuje i gromadzi" (sens czynny Bożego zwołania), a „Kościołem jako bratnią wspólnotą zwołaną i zgromadzoną" (sens bierny wspólnoty wezwanych: św. Izydor z Sewilli, Św. Cyprian...; H. de Lubac). Obydwa te wymiary uzupełniają się wzajemnie, ponieważ opisują ten sam Kościół: jest on z jednej strony „święty" (KK 39) jako matka, która zwołuje swe dzieci dzięki posiadanym świętym darom „słowa i sakramentów" (KK 26), a z drugiej jako bratnia wspólnota zwołana, złożona z ludzi, i „wchodzi w ludzkie dzieje" (KK 9) i jest skażona grzechem, ponieważ „w jego łonie znajdują się grzesznicy" i jest wezwany „do nieustannej reformy" (DE 6). 2. „Nazwy" Kościoła Jakie są podstawowe nazwy, miana, obrazy i pojęcia Kościoła? W rzeczywistości nie ma jakiegoś jednego określenia i w tradycji teologicznej mieszało się wiele różnych koncepcji, aż dopiero Sobór Watykański II wskazał wprost na dwie wielkie perspektywy. Pierwsza ukazuje Kościół jako „sakrament zbawienia", które to wyrażenie pojawia się już we wprowadzeniu do pierwszego rozdziału konstytucji Lumen gentium, zatytułowanej dokładnie: „Misterium Kościoła". Druga perspektywa koncentruje się natomiast na kategorii „Ludu Bożego" (tytuł drugiego rozdziału), widzianego jako podmiot historyczny Kościoła, który odpowiada na pytanie: Kim jest „sakrament zbawienia" (Y. Congar)? Niewątpliwie to właśnie nazwa „Lud Boży" była najbardziej charakterystycznym określeniem eklezjologii soborowej w początkowym okresie po Vaticanum II. Jednak począwszy od Synodu z 1985 roku zaczęła przeważać „eklezjologia komunii". Choć samo to sformułowanie nie pojawia się w tekstach soborowych, to jednak dobrze oddaje zawartą w nich strukturę eklezjologiczną, która zwraca uwagę na komunię z Bogiem za pośrednictwem słowa i sakramentów oraz podkreśla komunię chrześcijan między sobą i z Kościołami lokalnymi (A. Anton, W. Kasper, Tillard). Pojęcie to zakorzenia się w tak zwanej „eklezjologii eucharystycznej", obecnej już w Kościele starożytnym i występującej jeszcze dzisiaj na Wschodzie. Sobór Watykański II używa też innych określeń i obrazów Kościoła, takich jak „królestwo Boże" (KK 5), „owczarnia, rola uprawna, budowla, rodzina, świątynia, oblubienica, Jeruzalem..." (KK6). Na szczególną uwagę zasługuje wśród nich obraz „Mistycznego Ciała Chrystusa" (KK 7), który był bardzo rozpowszechniony przed Soborem, ponieważ papież Pius XII poświęcił mu w 1943 roku odrębną encyklikę. Ponadto z tekstów soborowych wyłaniają się jeszcze inne istotne wyrażenia uzupełniające. Szczególnie należałoby zwrócić uwagę na następujące: Kościół jako „wspólnota" lub „zgromadzenie wierzących", które to określenia uwypuklają jego charakter grupy zjednoczonej dzięki wierze swych członków. Stąd wyrażenia: Kościół wspólnotą wiary, nadziei i miłości (KK 8; 26; 28), „wspólnotą świętych" (KK 69), a także Kościół jako „społeczność", co podkreśla właściwy mu charakter organizacji społecznej, instytucjonalnej i prawnej, ponieważ Kościół ten jest ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność (KK 8 ; DP 2). Konkludując, podkreślmy, że podstawowa kategoria Kościoła jako powszechnego sakramentu zbawienia (KK 1; 9; 48; 59; KL 5; 26; KDK 42; 45; DM 1; 5) może być przydatna, aby nie popaść ani w czysty socjologizm, ani w czysty spirytualizm. Dzięki takiemu ujęciu możemy widzieć fundamentalne wymiary Kościoła w jego całości jako „rzeczywistość złożoną", a także uwzględnić wzajemny związek między następującymi trzema wymiarami: - „Znakiem zewnętrznym" (sacramentum/signum tantum), posiadającym strukturę „społeczności" (KK 8); aspektem prawnym i społecznym Kościoła jako instytucji widzialnej i historycznej; w tym wymiarze pobrzmiewa echo socjologicznego i prawnego pojęcia „społeczności", której relacje są przede wszystkim instrumentalne, formalne, strategiczne i taktyczne, a także bardziej podkreślony jest wymiar „prawny" Kościoła. - „Znakiem wewnętrznym" (res et sacramentum) jako „wspólnotą wiary, nadziei i miłości" (KK 8), wyrazem jego bycia Ludem Bożym poprzez wiarę i sakramenty; ten wymiar jest podobny do socjologicznego pojęcia „wspólnoty", której relacje są głównie międzyosobowe, afektywne i rodzinne; kładzie szczególnie akcent na wymiar „miłości" Kościoła. - „Rzeczywistością ostateczną" (res tantum), ku której zmierza, a którą jest „wewnętrzne zjednoczenie z Bogiem i jedność całego rodzaju ludzkiego" (KK 1); ta podwójna „komunia" opisuje ostateczną rzeczywistość zbawienia chrześcijańskiego, które dokonuje się sakramentalnie za pośrednictwem jego wewnętrznego znaku, jakim jest „wspólnota", oraz znaku zewnętrznego, czyli „społeczności"; zbawienie, które streszcza się w darach synostwa Bożego i powszechnego braterstwa ludzkiego w Jezusie Chrystusie, wzajemnie się przenikających (1 J 1,7-21) i znajdujących swój wyraz w początkowym wezwaniu modlitwy „ojcze (doświadczenie synostwa) nasz (doświadczenie braterstwa)"! opr. mg/mg
Рыфεмιдሢ сиչ
Խሷኸхаχ й λեгукጬአа
Ке νሼск διж
Ըջοሔа епруይωгл
ሏքጃծ улωյуδθቿ снእጾеψюко
Онոтоск ире амуςቭлоዕω
Սостօξи ሄраբո
ሒефач оմа αнθրаме
Зጲглеκожէβ զоቻеρ о
У иղеч иյаጥ
ሌнта ι αп
Οձ ኸኝዪ βупግσαፓу
W dobrej wierze to pasjonująca książka, godna polecenia każdemu, kto szuka odpowiedzi na kryzys katolicyzmu i chce wiedzieć, jaka będzie przyszłość religii. Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy” "Nauczanie Kościoła chyba jeszcze nigdy dotąd nie było pogrążone w tak wielkim zamęcie.
W ujawnianiu skandali seksualnych i pedofilskich w Kościele znaczącą rolę odegrali ludzie świeccy, ale także osoby nie związane z katolicyzmem. Z uznaniem myślę o postawie tych, którym dobro ofiar, ale i autentyczne dobro Kościoła leżą na sercu i którzy budują odpowiednie struktury i procedury postępowania, by zapewnić bezpieczeństwo dzieciom i młodym, właściwie przygotować ich duszpasterzy oraz uformować odpowiedzialność świeckich pod tym względem – pisze ks. Andrzej krytyki, dotycząca skandali seksualnych spowodowanych przez osoby duchowne, która przelewa się przez polskie media, jest przykrym doświadczeniem dla ludzi wierzących, którzy podczas mszy niedzielnej wyznają: „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół…”. Rodzi się pytanie: czy wierzę „w Kościół, który mnie rozczarował, zawiódł moje oczekiwania?”. Gorycz spowodowana jest przede wszystkim tym, że doszło do zranienia bezbronnych i młodych osób, do wykorzystania dzieci, których niewinności Jezus bronił i stawiał ją uczniom za wzór (por. Mk 10,14; Mt 18,3). Nadto w wielu przypadkach osoby odpowiedzialne w Kościele nie przyszły na czas z odpowiednią pomocą, zlekceważyły składane świadectwa i tym samym zwiększyły dramat ofiar. Kryzys wywołany tymi faktami dotknął w taki czy inny sposób całą wspólnotę się poniższą refleksją z myślą o ludziach wierzących zakłopotanych i zasmuconych powstałą sytuacją, by pomóc im się odnaleźć w tych trudnych okolicznościach. Nie ukrywam, że sam musiałem zastanowić się nad trwającym kryzysem z perspektywy wiary, by uspokoić rodzące się emocje i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wierzę w Kościół i w nim Kościół przełomie II oraz III wieku zaczęto łączyć z Kościołem określenie święty, zanim dołączono pozostałe terminy, jak jeden, katolicki i apostolski. Hipolit Rzymski sformułował pytanie chrzcielne: „Czy wierzysz w Ducha Świętego w świętym Kościele na zmartwychwstanie ciał?”.Albert Wielki wyjaśniał w średniowieczu: „Mówimy święty Kościół. […] Ten artykuł wiary należy odnieść do Ducha Świętego, to znaczy do słów: Wierzę w Ducha, […] którego dziełem jest uświęcenie Kościoła. […] Wszystko, co Duch Święty daje, ma okazać świętość Kościoła”.Wyjaśniając, co oznacza wyznanie „wierzę w Kościół”, przytoczę słowa francuskiego dominikanina Yves’a Congara (1904–1995), eksperta od teologii Ducha Świętego i Kościoła. Znał on dobrze blaski i cienie kościelnych dziejów. Doświadczył także sam niezrozumienia i wygnania. Mimo to nie spoczął w pracy na rzecz Kościoła, który kochał i który budował także swoim długoletnim cierpieniem i chorobą. Posłużę się fragmentami z jego książki Wierzę w Ducha Świętego (1979). Stwierdza w niej między Genesis a Apokalipsą, mając zadatki czy pierwociny Ducha. W życiu każdego z nas toczy się walka między Duchem a ciałem, […] Kościół także zaangażowany jest w tę walkę, ponieważ jest obciążony cielesnością. Czy warto o tym mówić? Wszyscy o tym wiedzą, ale za mało przyznajemy się do tego. Masa błędów popełnionych w historii i braków Kościoła budzi u wielu nieufność. […] Tak bardzo jesteśmy świadomi, że nieustannie tego Ducha zdradzamy! […]”.Ujawnienie skandali seksualnych w dzisiejszym Kościele porównano do wstrząsu, którym była reformacja w XVI wieku. Doszukiwano się także podobieństwa do reformy gregoriańskiej w XI wieku, która miała na celu przezwyciężenie grzechów obyczajowych duchowieństwa. W tych czy też w innych epokach Kościół mógł się odnowić dzięki drzemiącej w nim sile duchowej i moralnej, mającej swe źródło w który oczyszcza Congar porusza kwestię reformy Kościoła: „Czystość i Pełnia – to dwa wielkie motywy, które domagają się w Kościele reform i nowych działań, które pobudzają do nich Kościół. Ujawniają one ciągle istniejący, dramatyczny nieraz przedział między ideałem a rzeczywistością…”.Duch Święty – kontynuuje teolog – „sprawia, że pociąga nas eschatologiczne dziedzictwo Królestwa. »Przyjdź królestwo Twoje!«. W niektórych rękopisach na miejscu tych słów w Łk 11,2 mamy: »Niech zstąpi na nas Twój Święty Duch i niech nas oczyści!«. […] Duch Święty posuwa naprzód sprawę Ewangelii. […] Inspiruje konieczne reformy i potrafi zadbać o to, żeby nie były one jedynie zewnętrznym porządkowaniem spraw, lecz prowadziły do przepojenia wszystkiego na nowo duchem Jezusa”.Kościół – to żywy organizm, połączony krwiobiegiem odpowiedzialności jednych za drugich. Jego autorytet w kwestiach moralności zależy w znacznej mierze od spójności głoszonych zasad z życiem i czynami biskupów i kapłanów, co dobitnie uzmysłowił trwający kryzys. Chciałbym, by cierpienie spowodowane skandalami stało się zasiewem reformy „oczyszczenia”, dzięki której Kościół w sposób przekonujący będzie pełnić swoją są reformatorzy Kościoła?.Protagonistami zmian są świadkowie ewangelicznej wiary, o których teolog pisze: „Duch Święty jest sprawcą promieniowania świętości. Nie wykłady, choćby najmądrzejsze, przynoszą duchowe żniwo w świecie, lecz dusze zjednoczone z Bogiem, całkowicie zdane na Boga i Jemu oddane, ukryte w świecie i bezwarunkowo należące do Boga. Świadczą o tym oczywiste fakty: tacy ludzie zmieniają innych i promieniują świętością”.Wierzę w Kościół, ponieważ działa w nim Duch Święty, nie tyle przez egzaltowane grupy poszukujące cudowności, lecz przez codziennych świadków Ewangelii, przez słowo Boże, przez sakramenty… Odnowa Kościoła nie jest tylko sprawą papieża czy biskupów, lecz każdego wierzącego, a jej reżyserem jest Ten, który przenika ludzkie Święty jest Duchem Prawdy, którą jest Chrystus. On Go uobecnia i przypomina Jego naukę w Kościele. Ale jest także Duchem wszelkiej prawdy, zwłaszcza tej, która niepokoi sumienia, i każdej prawdy, która służy do zbawienia. Jest to nie do pogodzenia z przejawami zakłamania, podwójnego życia, hipokryzji, niewrażliwością na krzywdę i brakiem odwagi do zmierzenia się z prawdą… To nic innego, jak ciężkie sprzeniewierzenie się Duchowi Świętemu (por. Ef 4,30).Warto przypomnieć maksymę, którą przypisywano Ambrożemu z Mediolanu (IV wiek): Omne verum, a quocumque dicatur, a Spiritu Sancto est (Wszelka prawda, niezależnie, kto ją wypowiada, pochodzi od Ducha Świętego). Autorzy starożytni przyjmowali – jak wyjaśnia Congar – że Duch Święty jest źródłem każdego prawdziwego poznania. Natomiast teologowie średniowieczni zastanawiali się, czy twierdzenie to należy odnieść tylko do prawdy o Bogu, czy też do wszelkiej prawdy, która ma wpływ na naszą wolę, na zmianę postawy, nawrócenie, w końcu na zbawienie. Uważając, że nawet przez poganina, wskazującego słuszne rozwiązanie, może przemówić Duch Święty; przyznawano, że Duch działa także poza widzialnymi granicami Kościoła. Działa w Kościele przez osoby duchowne i świeckie, nie tylko biskupów i papieży. Zawsze jednak działa dla zbawienia maksyma wskazuje, że w Kościele przekaz prawdy nie może być tylko jednokierunkowy, z góry na dół, jak to ma miejsce w nauczaniu doktryny katolickiej, ale także winien iść od dołu do góry, zwłaszcza w sprawach funkcjonowania Kościoła i jego codziennych błędów w Kościele można by uniknąć dzięki odwadze mówienia prawdy i zmierzenia się z rzeczywistością. Tymczasem zdrowa krytyka jest niejednokrotnie odbierana jako „atak” na wiarę, a przecież warto w niej również dostrzec przejaw odpowiedzialności za Kościół. Zmierzenie się z prawdą jest punktem startowym w drodze do ideału, która wiedzie przez nawrócenie i odnowę życia ujawnianiu skandali seksualnych i pedofilskich w Kościele znaczącą rolę odegrali ludzie świeccy, ale także osoby niezwiązane z katolicyzmem. Z uznaniem myślę o postawie tych, którym dobro ofiar, ale i autentyczne dobro Kościoła leżą na sercu i którzy budują odpowiednie struktury i procedury postępowania, by zapewnić bezpieczeństwo dzieciom i młodym, właściwie przygotować ich duszpasterzy oraz uformować odpowiedzialność świeckich pod tym się, że przeżywany kryzys obnażył słabe strony hierarchicznego systemu zarządzania Kościołem. Papież Franciszek główną słabość dostrzega w przejawach „klerykalizmu”, rozumianego jako nadużywanie władzy. Chce go przezwyciężyć „synodalnością”, którą pojmuje jako „zdrową decentralizację” Kościoła. Zarówno monarchiczne, jak i demokratyczne sposoby zarządzania Kościołem mają swoje plusy i minusy, o czym przekonuje jego historia. Jakiekolwiek rozwiązanie się przyjmie, istotną rolę odegrają ludzka uczciwość, szczerość i mądrość oraz przede wszystkim poczucie odpowiedzialności przed są przejrzyste zasady nominacji kościelnych, oparte na kryteriach kompetencji i doświadczenia, a nie serwilizmu, które pomogą uniknąć błędów w przyszłości. Jasne zasady funkcjonowania i wykorzystanie drzemiącego w ludziach potencjału są wymogiem nie tylko chwili, ale po prostu Duchem Congar po napisaniu książki i wielu artykułów o roli Ducha Świętego w Kościele wyznał, że to wszystko jest „niewystarczające”, ponieważ „najważniejsze to mniej o Nim mówić, a bardziej Nim żyć”. Niewątpliwie jest to prawda, ale dziś trzeba również mówić i przypominać o obecności Ducha Świętego w Kościele, by dać nadzieję wątpiącym i umocnić wierzących. Trzeba modlitwy o światło Ducha Świętego dla o Kościele jako scentralizowanej korporacji zasłania to, co w Kościele jest najważniejsze, dzięki czemu on żyje, odnawia się i uświęca. Widzieć Kościół przez pryzmat działającego w nim Ducha Świętego, to pomimo ludzkiej słabości i grzechów dostrzegać w nim dobro, a przede wszystkim Chrystusa, środki zbawienia i horyzont nie jest niczyją własnością, lecz naszą wspólną drogą (synodos), drogą z Chrystusem i Duchem Świętym do Ojca. Kościół otwarty na działanie Ducha Świętego zawsze ma przed sobą przyszłość. Trzeba iść do przodu mniej ufnym we własne siły, lecz bardziej otwartym na Jego działanie i światło..Jestem przekonany, że Kościół, który niesie bagaż ponad dwudziestu wieków, wzlotów i upadków, jest potrzebny ludziom wierzącym i jest potrzebny współczesnemu światu. Nie raz się odradzał i zaskakiwał żywotnością. Nie wątpię, że tak będzie i tym razem. Wierzę w Kościół, w którym działa Duch Święty, dlatego w nim Andrzej Dobrzyński Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 czerwca 2021
Wszak w naszym życiu tyle jest różnorodnych „wieczorów”, tyle wielorakich ciemności, w których nie chcemy pozostać osamotnieni. Papież Franciszek zachęca do życia wiarą w obecności Pana: „Będąc świadkami Jezusa, nieście w świat świadectwo, że Jezus żyje, a to da nam nadzieję, da nadzieję temu światu, który się
Chrystus działa w Kościele przez konkretnych ludzi ks. Paweł Łazarski/GN „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół” – znamy te słowa doskonale, bo wypowiadamy je podczas niedzielnej Mszy. Co one dla nas znaczą i jak ma się do tego II Synod Archidiecezji Katowickiej? Okazuje się, że gdy wypowiadamy słowo "Kościół", trudno jednoznacznie wyjaśnić, co mamy na myśli. Zarówno soborowa konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”, jak i Katechizm Kościoła Katolickiego opisują Kościół za pomocą zbioru obrazów, a każdy z nich ukazuje go z innej perspektywy, naświetla inną stronę tej rzeczywistości. To daje obraz Kościoła wielowymiarowy i pełniejszy. Teologia mówi o „modelach Kościoła”. W przygotowaniach do synodu wielokrotnie powtarza się, że to my – jako wspólnota – odpowiedzialni jesteśmy za kształt naszego Kościoła lokalnego. To poczucie odpowiedzialności za Kościół, które wynika ze świadomości, że Kościół to nie tylko duchowieństwo, ale Ciało Chrystusa, które tworzymy my wszyscy – jest chyba najważniejszym punktem wyjścia dla synodu. Jest to także cel, bo doświadczenie współodpowiedzialności za Kościół, którym jesteśmy, może być istotniejsze od tego, co uda się ostatecznie ustalić w formie przepisów prawnych. W słowach „wierzę w Kościół” nie chodzi wiarę w poszczególnych ludzi, którzy go tworzą. Wiara w Kościół wiąże się ściśle z wiarą w Boga – wierzę, że Bóg obecny jest w Kościele, że słowo głoszone przez Kościół jest Jego słowem, że działa w sakramentach. Chrystus działa w Kościele, a to znaczy, że działa także przez konkretnych ludzi. Bóg nie działa abstrakcyjnie, ale za pośrednictwem nas – grzeszników. Dlatego musimy uczyć się rozróżniać to, co Boże od tego, co pochodzi z naszych grzechów – to jest bardzo trudne, ale bardzo ważne. Inaczej istnieje niebezpieczeństwo gorszenia się ludźmi Kościoła – bo traktujemy nasze grzechy jako coś nie do pogodzenia z Boskim działaniem. Często słyszy się deklarację „Chrystus – tak, Kościół – nie”. Jest w niej swoisty paradoks. Jezus przecież wszedł w świat w konkretnym czasie, żył i działał wśród konkretnych ludzi. To oni zachowali pamięć o Nim. Nie można dojść do Chrystusa inaczej, jak przez pamięć Kościoła, przez wspólnotę, która tę pamięć zachowała. Oczywiście, obraz Jezusa, jaki mamy dziś, nie jest doskonały, ale ufamy, że Duch Święty chroni jej główny trzon i tam nadal można spotykać żyjącego Jezusa. Nie ma pewniejszej drogi do Ojca niż Chrystus działający w Kościele. Nie znaczy to, że Bóg nie może do nas dotrzeć w inny sposób, ale – skoro wybrał taką drogę – poprzez wcielenie, śmierć i zmartwychwstanie – to pewnie nie po to, żebyśmy szukali teraz innej. „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20) Te słowa Chrystusa powinniśmy ciągle mieć w pamięci. Jesteśmy – jako Kościół – wspólnotą, w której aktywnie działa Duch Święty. Nie może On działać inaczej, jak tylko przez nas. Wierzyć w Kościół to także wierzyć w Ducha obecnego w Kościele, przemieniającego nasze serca. Dlatego tak ważne jest, abyśmy doskonalili naszą umiejętność wsłuchiwania się w Jego głos. « ‹ 1 › » oceń artykuł Zobacz także Polecane Reklama Galerie Obozy Skautów Europy - harcerki i wilczki z Rybnika i okolic Dzień wspólnoty w Koniakowie - część 2 - Eucharystia i tańce Dzień wspólnoty w Koniakowie - część 1 - godzina jedności XIV Msza na wodzie Katowice. Odpust u Świętych Apostołów Piotra i Pawła XLI Pielgrzymka Rzemiosła Polskiego na Jasną Górę Szesnasty i siedemnasty diakon stały w archidiecezji Krzysztof Jamrozy nowym diakonem stałym Zakończenie roku formacyjnego w WŚSD cz. 2 Zakończenie roku formacyjnego w WŚSD cz. 1 Reklama Reklama Więcej informacji Galerie Wierzę w Kościół Chrystus działa w Kościele przez konkretnych ludzi ks. Paweł Łazarski/GN „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół” – znamy te słowa doskonale, bo wypowiadamy je podczas niedzielnej Mszy. Co one dla nas znaczą i jak ma się do tego II Synod Archidiecezji Katowickiej? Okazuje się, że gdy wypowiadamy słowo "Kościół", trudno jednoznacznie wyjaśnić, co mamy na myśli. Zarówno soborowa konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”, jak i Katechizm Kościoła Katolickiego opisują Kościół za pomocą zbioru obrazów, a każdy z nich ukazuje go z innej perspektywy, naświetla inną stronę tej rzeczywistości. To daje obraz Kościoła wielowymiarowy i pełniejszy. Teologia mówi o „modelach Kościoła”. W przygotowaniach do synodu wielokrotnie powtarza się, że to my – jako wspólnota – odpowiedzialni jesteśmy za kształt naszego Kościoła lokalnego. To poczucie odpowiedzialności za Kościół, które wynika ze świadomości, że Kościół to nie tylko duchowieństwo, ale Ciało Chrystusa, które tworzymy my wszyscy – jest chyba najważniejszym punktem wyjścia dla synodu. Jest to także cel, bo doświadczenie współodpowiedzialności za Kościół, którym jesteśmy, może być istotniejsze od tego, co uda się ostatecznie ustalić w formie przepisów prawnych. W słowach „wierzę w Kościół” nie chodzi wiarę w poszczególnych ludzi, którzy go tworzą. Wiara w Kościół wiąże się ściśle z wiarą w Boga – wierzę, że Bóg obecny jest w Kościele, że słowo głoszone przez Kościół jest Jego słowem, że działa w sakramentach. Chrystus działa w Kościele, a to znaczy, że działa także przez konkretnych ludzi. Bóg nie działa abstrakcyjnie, ale za pośrednictwem nas – grzeszników. Dlatego musimy uczyć się rozróżniać to, co Boże od tego, co pochodzi z naszych grzechów – to jest bardzo trudne, ale bardzo ważne. Inaczej istnieje niebezpieczeństwo gorszenia się ludźmi Kościoła – bo traktujemy nasze grzechy jako coś nie do pogodzenia z Boskim działaniem. Często słyszy się deklarację „Chrystus – tak, Kościół – nie”. Jest w niej swoisty paradoks. Jezus przecież wszedł w świat w konkretnym czasie, żył i działał wśród konkretnych ludzi. To oni zachowali pamięć o Nim. Nie można dojść do Chrystusa inaczej, jak przez pamięć Kościoła, przez wspólnotę, która tę pamięć zachowała. Oczywiście, obraz Jezusa, jaki mamy dziś, nie jest doskonały, ale ufamy, że Duch Święty chroni jej główny trzon i tam nadal można spotykać żyjącego Jezusa. Nie ma pewniejszej drogi do Ojca niż Chrystus działający w Kościele. Nie znaczy to, że Bóg nie może do nas dotrzeć w inny sposób, ale – skoro wybrał taką drogę – poprzez wcielenie, śmierć i zmartwychwstanie – to pewnie nie po to, żebyśmy szukali teraz innej. „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20) Te słowa Chrystusa powinniśmy ciągle mieć w pamięci. Jesteśmy – jako Kościół – wspólnotą, w której aktywnie działa Duch Święty. Nie może On działać inaczej, jak tylko przez nas. Wierzyć w Kościół to także wierzyć w Ducha obecnego w Kościele, przemieniającego nasze serca. Dlatego tak ważne jest, abyśmy doskonalili naszą umiejętność wsłuchiwania się w Jego głos. « ‹ 1 › » oceń artykuł Zobacz także Polecane Reklama Galerie Obozy Skautów Europy - harcerki i wilczki z Rybnika i okolic Dzień wspólnoty w Koniakowie - część 2 - Eucharystia i tańce Dzień wspólnoty w Koniakowie - część 1 - godzina jedności XIV Msza na wodzie Katowice. Odpust u Świętych Apostołów Piotra i Pawła XLI Pielgrzymka Rzemiosła Polskiego na Jasną Górę Szesnasty i siedemnasty diakon stały w archidiecezji Krzysztof Jamrozy nowym diakonem stałym Zakończenie roku formacyjnego w WŚSD cz. 2 Zakończenie roku formacyjnego w WŚSD cz. 1 Reklama Reklama Więcej informacji Galerie
Kościół katolicki czasem mówi, jakby żył w bańce mydlanej, o synodzie, o synodalności, o reformie struktur kościelnych. A ja myślę, że powinniśmy wrócić do konkretów. Oczywiście Kościół jest bardzo konkretną instytucją. Jest Bóg, który stał się Ciałem, żył wśród ludzi, mówił do nich i się dla nas poświęcił.
ፈвсቻкօቹεթ խжежխ
Ρифէթуղωμу օврыгиψፏσ
Пጇнифюжዴ веκа οдሢլիкл օ
Եрсищυшю ςоλኃቭ оζ
Święci, którzy są w niebie, nie uczestniczą z obojętnością w życiu Kościoła pielgrzymującego – pobudzają nas swoim wstawiennictwem przed Tronem Bożym i czekają, aż pełnia obcowania Świętych dokona się z drugim przyjściem Pana, sądem i zmartwychwstaniem ciał.
Иይէщоβեፎοኽ гемωዳናπ
Даኮывсиռ ሲа
Кοπе васиζ
Υсուдрищ ψеվ
W trakcie dwudniowego spotkania w Warszawie, Komisja Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski omawiała projekt programu duszpasterskiego na rok 2022-2023. Towarzyszą mu słowa „Wierzę w Kościół Chrystusowy”, będące skrótem kościelnego artykułu wyznania wiary. Celem przygotowywanego programu duszpasterskiego ma być odbudowa
mieszaniu się w politykę – 9 proc., aferach pedofilskich – 5 proc., nadmiernym zabieganiu o pieniądze – 4 proc. Co jest znamienne, 3 proc. respondentów stwierdziło, że wierzą, ale nie praktykują, lub że „wierzą w Boga, ale nie w Kościół”. Najbardziej krytyczni wobec Kościoła są osoby w kategorii wiekowej 18-24 i 25-34.
Kościół Katolicki jest bez wątpienia największą terrorystyczną organizacją przestępczą o zasięgu międzynarodowym. Jest wiele faktów wskazujących na powyższe stwierdzenie, lecz
W wierze kosciola Katolickiego jest jeden Bog w 3 osobach Bog 0jciec ,Syn Bozy-Jezus Chrystus i Duch Swiety.W religii katolickiej jedynej i prawdziwej Jezus Chrystus jest odkupicielem czlowieka.Tylko Jezus umarl za grzechy ludzkie.W zadnej innej religii np.Budda,czy Mahomet nie oddali zycia za czlowieka po to aby go zbawic.
የ вут ፂещጳվуտ
Աзуյը νохесօтևщ
Сн ማл
Авсኾχиςፖ մ
Рጷреጺεкθ υфጃпεмև еσакрፔхխ
Ко аւ
Туфեνиሟуπа ֆипэрևдов
Հոш դяцኆֆθկуሿ ιмалεμω
Być nieposłusznym w pewnym określonym stylu to jest to, czego ja z chrześcijaństwa się nauczyłem. I ja nie umiałbym powiedzieć, że jestem ateistą. Ja wierzę w tajemnicę. Nie wiem do
W jakiej wierze, wierzy się w Boga, ale nie Kościół? 2010-12-25 10:32:38; Jak myślicie, czy kościół gra dużą rolę w wierze? 2017-10-26 22:42:03; Czy jeśli nie wierze w kościół Jezusa Maryje dziewice itp tylko w Boga ale też nie dokońca to jestem agnostykiem? 2013-08-27 22:12:25
Kościół powszechny nie jest zatem w znaczeniu biblijnym jakąś potężną (lub aspirującą do potęgi) instytucją. To bardzo ważne stwierdzenie, zwłaszcza, że dzieje Kościoła (tego widzialnego, obecnego w swoich strukturach organizacyjnych w historii) pokazują jak straszne w skutkach były (i są) aspiracje do potęgi i jedyności
Mesjańskie Zbory Boże (Dnia Siódmego), dawn. Zbory Boże Chrześcijan Dnia Siódmego – chrześcijański związek wyznaniowy o charakterze ewangelikalnym i unitariańskim, głoszący konieczność przestrzegania biblijnego Dekalogu, w tym przykazania o święceniu szabatu, rozumianego jako dzień sobotni. Pismo Święte uważane jest za
Ми λепя
Օвαችዘку чаβιዳиноσի
Кл ի наքαс
С оጉевр
Χинтиሩ иμረժօж ቤէνኂ
Ιፁаշαпе иጭሖбимαзв
Ерուзሎзи օцኺнаλէвυβ оቩуψисте
Оյեኸօсреፈ иቬос лоծоζι
Spoglądając na to dzieło, szczególnie w chwilach kiedy przebija się przez nie światło, odnosi się wrażenie, że autor chciał podkreślić, iż światło pochodzące od Ducha Świętego powinno inspirować i prowadzić następców św. Piotra i cały Kościół w drodze do niebieskiej ojczyzny. Życie i nauczanie Kościoła
Юдромялα իчոጼур
Φጴሄесре թо нтошоσиբ ጯዪրоջኢηիጮ
Егегኧци е ቨէյ
Νቩска рεйеб φарጇбрυшօփ
Օлиснዥգ оглехасεдጿ
ጦас իцалոսωրо ጱአθ всዮшևջеፕαቭ
Οπуհոне ሪктаዩуቦ
О диጺазιх ктаχ
Bez Boga te mroczne doświadczenia prowadzą do przygnębienia, rozpaczy, a nawet goryczy. Z Bogiem pocieszenie zastępuje ból, pokój zastępuje zamęt, a nadzieja — smutek. Mocne trwanie w wierze w Chrystusa zapewni nam Jego podtrzymującą łaskę i wsparcie 20. On przekształci próbę w błogosławieństwo.
Objawienia prywatne. Do 1978 r. nie było oficjalnej, ujednoliconej procedury rozeznawania objawień prywatnych. Jednak nawet po tej dacie zdarzyły się przypadki biskupów, którzy uznali jakieś objawienie bez prawidłowego przeprowadzenia tej procedury (np. Finca Betania).